Rękopis
Powrót

I była Babel okropna języków,
Aż wreszcie jakaś Opatrzności ręka
Zesłała parę płonących knocików
I dwa napięte jak struny krosienka.
To były łóżka… jeśli kto nie wierzy,
Tłomaczę jaśniej – to na czym się leży…

Ach leży tylko – bo wszystkie zefiry
Zbiegły się do nas – i wiatr z nami pląsał,
A dar krosienek… Jako Dejaniry
Koszula – gdzie się go dotkniesz… tam kąsał –
Ach jam się dotknął – i ogień mię złapał
I byłem w piekle – mój towarzysz chrapał.

Są chwile w życiu, w których człowiek zda się
Samemu sobie bardzo poetycznym,
Na skały igle – na ruin terasie
W usposobieniu umysłu vehmicznym,[1]
Kiedy głos przeczuć bardzo głośno gada
Trzykrotnym głosem – biada! biada! biada!

Gdy patrzy w słońce o zachodzie krwawsze,[2]
Kiedy się żegna z kim – i przy miesiącu[3]
Mówi z westchnieniem głębokim – na zawsze,
Gdy przy dognanym zeskoczy zającu,
Dobędzie noża – i obcina skoki….
Gdy nań piorunem strzelają obłoki –

W chwili – gdy skończy szkoły… i nauki,
Gdy go za rękę uściśnie sam rektor. –
Gdy go mianują sędzią – gdy go wnuki
Obsiądą – Gdy kraj obroni jak Hektor –.
Albo gdy myśli o zbawieniu Lachów,
Gdy wygra partią bilardu – lub szachów…

k. 27v
52
                  J była babel okropna języków
                  Aż wreszcie jakaś opatrzności ręka
                  Zesłała parę płonących knocików
                  J dwa napięte jak struny krosienka
                  To były łożka... jeśli kto nie wierzy
                  Tłomaczę jaśniej – to na czym się leży…

                  Ach leży tylko – bo wszystkie zefiry
                  Zbiegły się do nas – i wiatr z nami pląsał
                  A dar krosienek… Jako Dejaniry
                  Koszula – gdzie się go dotkniesz… tam kąsał –
                  Ach jam się dotknął – i ogień mię złapał
                  J byłem w piekle – moj towarzysz chrapał

                  Są chwile w zyciu w ktorych człowiek zdasie[I]
                  Samemu sobie bardzo poetycznym
                  Na skały igle – na ruin terasie
                  W usposobieniu umysłu Vehmicznym
                  Kiedy głos przeczuć bardzo głośno gada
                  Trzykrotnym głosem – biada! biada! biada!

                                                          o zachodzie
                  Gdy patrzy w słońce zachodzące krwawsze
                                                                            miesiącu
                  Kiedy się zegna z kim – i przy księżycu[II]
                  Mowi z westchnieniem głębokim – na zawsze
                  Gdy przy dognanym zeskoczy zającu[III]
                  Dobędzie noża – i obcina skoki....
                  Gdy nań piorunem strzelają obłoki –

                  W chwili – gdy skończy szkoły… i nauki[IV]
                  Gdy go za rękę uściśnie sam rektor. –
                  Gdy go mianują sędzią – gdy go wnuki
                  Obsiądą – Gdy kraj obroni jak hektor – .
                  Albo gdy myśli o zbawieniu Lachow
                  Gdy wygra partją billardu – lub szachów…
k. 27v

[1] „vehmiczny” – aluzja do sądów femicznych, czyli tajemnych (Vehmgerichte); w wiekach średnich wydawały one wyroki śmierci na możnych, którzy dopuścili się zbrodni. Sądy wykonywały swoje wyroki, wcześniej ostrzegając winowajcę trzykrotnym okrzykiem „biada!” (Weh!).

[2] „o zachodzie” nad przekreślonym „zachodzące”.

[3] „miesiącu” nad przekreślonym „księżycu”.

[I] Poniżej słowa „zdasie” po „zda” jest przecinek.

[II] „Kiedy” – zdaniem M. Kridla pierwotnie „Gdy”.

[III] „zającu” – końcowe „u” przerobione z „y” [?].

[IV] „szkoły” – pod literą „z” prawdopodobnie „l” [?].

I była Babel okropna języków,
Aż wreszcie jakaś Opatrzności ręka
Zesłała parę płonących knocików
I dwa napięte jak struny krosienka.
To były łóżka… jeśli kto nie wierzy,
Tłomaczę jaśniej – to na czym się leży…

Ach leży tylko – bo wszystkie zefiry
Zbiegły się do nas – i wiatr z nami pląsał,
A dar krosienek… Jako Dejaniry
Koszula – gdzie się go dotkniesz… tam kąsał –
Ach jam się dotknął – i ogień mię złapał
I byłem w piekle – mój towarzysz chrapał.

Są chwile w życiu, w których człowiek zda się
Samemu sobie bardzo poetycznym,
Na skały igle – na ruin terasie
W usposobieniu umysłu vehmicznym,[1]
Kiedy głos przeczuć bardzo głośno gada
Trzykrotnym głosem – biada! biada! biada!

Gdy patrzy w słońce o zachodzie krwawsze,[2]
Kiedy się żegna z kim – i przy miesiącu[3]
Mówi z westchnieniem głębokim – na zawsze,
Gdy przy dognanym zeskoczy zającu,
Dobędzie noża – i obcina skoki….
Gdy nań piorunem strzelają obłoki –

W chwili – gdy skończy szkoły… i nauki,
Gdy go za rękę uściśnie sam rektor. –
Gdy go mianują sędzią – gdy go wnuki
Obsiądą – Gdy kraj obroni jak Hektor –.
Albo gdy myśli o zbawieniu Lachów,
Gdy wygra partią bilardu – lub szachów…

k. 27v
52
                  J była babel okropna języków
                  Aż wreszcie jakaś opatrzności ręka
                  Zesłała parę płonących knocików
                  J dwa napięte jak struny krosienka
                  To były łożka... jeśli kto nie wierzy
                  Tłomaczę jaśniej – to na czym się leży…

                  Ach leży tylko – bo wszystkie zefiry
                  Zbiegły się do nas – i wiatr z nami pląsał
                  A dar krosienek… Jako Dejaniry
                  Koszula – gdzie się go dotkniesz… tam kąsał –
                  Ach jam się dotknął – i ogień mię złapał
                  J byłem w piekle – moj towarzysz chrapał

                  Są chwile w zyciu w ktorych człowiek zdasie[I]
                  Samemu sobie bardzo poetycznym
                  Na skały igle – na ruin terasie
                  W usposobieniu umysłu Vehmicznym
                  Kiedy głos przeczuć bardzo głośno gada
                  Trzykrotnym głosem – biada! biada! biada!

                                                          o zachodzie
                  Gdy patrzy w słońce zachodzące krwawsze
                                                                            miesiącu
                  Kiedy się zegna z kim – i przy księżycu[II]
                  Mowi z westchnieniem głębokim – na zawsze
                  Gdy przy dognanym zeskoczy zającu[III]
                  Dobędzie noża – i obcina skoki....
                  Gdy nań piorunem strzelają obłoki –

                  W chwili – gdy skończy szkoły… i nauki[IV]
                  Gdy go za rękę uściśnie sam rektor. –
                  Gdy go mianują sędzią – gdy go wnuki
                  Obsiądą – Gdy kraj obroni jak hektor – .
                  Albo gdy myśli o zbawieniu Lachow
                  Gdy wygra partją billardu – lub szachów…
k. 27v

[1] „vehmiczny” – aluzja do sądów femicznych, czyli tajemnych (Vehmgerichte); w wiekach średnich wydawały one wyroki śmierci na możnych, którzy dopuścili się zbrodni. Sądy wykonywały swoje wyroki, wcześniej ostrzegając winowajcę trzykrotnym okrzykiem „biada!” (Weh!).

[2] „o zachodzie” nad przekreślonym „zachodzące”.

[3] „miesiącu” nad przekreślonym „księżycu”.

[I] Poniżej słowa „zdasie” po „zda” jest przecinek.

[II] „Kiedy” – zdaniem M. Kridla pierwotnie „Gdy”.

[III] „zającu” – końcowe „u” przerobione z „y” [?].

[IV] „szkoły” – pod literą „z” prawdopodobnie „l” [?].