Rękopis
Powrót

Trzecią z tych przyczyn – dla których wstrzymana
Wietrzność mojego – była wiatronoga:
Oto że nagle… ja i karawana
Przyszliśmy, gdzie się zakończyła droga
Przeszkodą – wprawdzie dla Mojżesza małą…
Z tej strony morzem, a z tej strony skałą.

Więc wszystkich świętych wezwawszy i biesa,
Rzucam się w morze…. czy w cudy wierzycie?
Z fali, stracona ręka Cerwantesa[1]
Jak cień wielkiego nosa na suficie
Wyszła… figowe pokazując godła
Światu – a mnie zaś przez fale przewiodła…

I opryskani falą o brzeg bitą,
Na popas… w małym stanęliśmy Khanie,
Tam z głową senną – cieniem drzew nakrytą
Inni spoczęli…. przy chrościanej ścianie,
A ja nie spity napojami maku
Znalazłem grotę w rododendrów krzaku.

Na samej wstążce srebrzystego żwiru,
Co się nad morzem – pod krzakami winął
Jak sztuczna biała oprawa szafiru,
Spocząłem… i wzrok na błękicie zginął
I myśl smutniejsza przyszła mnie kołysać
Niż myśli, które chcę i mogę pisać.

Smutne! Myślicie, że grzechów siedmioro
Przyszło mię dręczyć… lub łza emigranta…
Nie – ach myślałem, że już madreporą[2]
Stało się ramię biednego Cerwanta,
Ramię nieszczęsne, które zaczynało
Czuć, że się jakiś duch oblekał w ciało…

k. 24v
46.
                    Trzecią z tych przyczyn – dla ktorych wstrzymana
                    Wietrzność mojego – była wiatronoga
                    Oto że nagle… ja i karawana
                    Przyszliśmy gdzie się zakończyła droga
                                            wprawdzie dla
                    Przeszkodą – a bez Mojzesza nie małą…[I]
                    Z tej strony morzem.,. a z tej strony skałą.

                    Więc wszystkich swiętych wezwawszy i biesa
                    Rzucam się w morze.... czy w cudy wierzycie
                    Z fali, stracona ręka cerwantesa
                    Jak cień wielkiego nosa na suficie[II]
                    Wyszła... figowe pokazując godła
                    Swiatu – a mnie zaś przez fale przewiodła…

                    J opryskani falą o brzeg bitą
                    Na popas… w małym stanęliśmy Khanie
                    Tam z głową senną – cieniem drzew nakrytą
                    Jnni spoczeli…. przy chrościanej scianie
                    A ja nie spity napojami maku
                    Znalazłem grotę w Rododendrow krzaku[III]

                    Na samej wstązce srebrzystego żwiru
                    Co się nad morzem – pod krzakami winął
                    Jak sztuczna biała oprawa szafiru113
                    Spocząłem… i wzrok na błękicie zginął
                    Po morz zwierciedle zagiel myśli płynął
                    J myśl smutniejsza przyszła mnie kołysać
                    Niz myśli które chcę i mogę pisać.

                    Smutne! Myślicie że grzechów siedmioro[IV]
                    Przyszło mię dręczyć… lub łza emigranta…
                    Nie – ach myślałem że już madreporą
                    Stało się ramię biednego Cerwanta
                    Ramię nieszczęsne które zaczynało
                    Czuć ze się jakiś duch oblekał w ciało…
k. 24v

[1] Cerwantes – Miguel de Cervantes Saavedra (1547–1616), pisarz hiszpański, w 1571 roku
uczestniczył w bitwie morskiej z Turkami pod Lepanto, gdzie miał jakoby stracić rękę.

Zob. Galeria oraz Blog, wpis autorstwa E. Janion i L. Janion „Ramię Cervantesa i dylematy cielesności”

[2] madrepory – rodzaj zwierzokrzewów, polip koralowy w ciepłych morzach. Zob. Galeria

[I] Zdaniem M. Kridla pierwotna wersja tego wiersza to: „Przeszkodą – a bez Mojżesza nie małą”.

[II] Początkowe wyrazy tego wersu napisane na innych, przekreślonych słowach, trudno czytelnych.
M. Kridl odczytuje tę pierwotną wersję jako „Wnet zaś nadę”, opatrując jednak to odczytanie
znakiem zapytania.

[III] grotę – wyraz napisany na innym, skreślonym, nieczytelnym. M. Kridl odczytuje to słowo
jako: „miejsće”, ale to raczej wersja niepewna. M. Kridl w DW oraz Z. Przychodniak odczytują:
„miejsce”.

[IV] Jak – pierwotnie „Jako”.

Trzecią z tych przyczyn – dla których wstrzymana
Wietrzność mojego – była wiatronoga:
Oto że nagle… ja i karawana
Przyszliśmy, gdzie się zakończyła droga
Przeszkodą – wprawdzie dla Mojżesza małą…
Z tej strony morzem, a z tej strony skałą.

Więc wszystkich świętych wezwawszy i biesa,
Rzucam się w morze…. czy w cudy wierzycie?
Z fali, stracona ręka Cerwantesa[1]
Jak cień wielkiego nosa na suficie
Wyszła… figowe pokazując godła
Światu – a mnie zaś przez fale przewiodła…

I opryskani falą o brzeg bitą,
Na popas… w małym stanęliśmy Khanie,
Tam z głową senną – cieniem drzew nakrytą
Inni spoczęli…. przy chrościanej ścianie,
A ja nie spity napojami maku
Znalazłem grotę w rododendrów krzaku.

Na samej wstążce srebrzystego żwiru,
Co się nad morzem – pod krzakami winął
Jak sztuczna biała oprawa szafiru,
Spocząłem… i wzrok na błękicie zginął
I myśl smutniejsza przyszła mnie kołysać
Niż myśli, które chcę i mogę pisać.

Smutne! Myślicie, że grzechów siedmioro
Przyszło mię dręczyć… lub łza emigranta…
Nie – ach myślałem, że już madreporą[2]
Stało się ramię biednego Cerwanta,
Ramię nieszczęsne, które zaczynało
Czuć, że się jakiś duch oblekał w ciało…

k. 24v
46.
                    Trzecią z tych przyczyn – dla ktorych wstrzymana
                    Wietrzność mojego – była wiatronoga
                    Oto że nagle… ja i karawana
                    Przyszliśmy gdzie się zakończyła droga
                                            wprawdzie dla
                    Przeszkodą – a bez Mojzesza nie małą…[I]
                    Z tej strony morzem.,. a z tej strony skałą.

                    Więc wszystkich swiętych wezwawszy i biesa
                    Rzucam się w morze.... czy w cudy wierzycie
                    Z fali, stracona ręka cerwantesa
                    Jak cień wielkiego nosa na suficie[II]
                    Wyszła... figowe pokazując godła
                    Swiatu – a mnie zaś przez fale przewiodła…

                    J opryskani falą o brzeg bitą
                    Na popas… w małym stanęliśmy Khanie
                    Tam z głową senną – cieniem drzew nakrytą
                    Jnni spoczeli…. przy chrościanej scianie
                    A ja nie spity napojami maku
                    Znalazłem grotę w Rododendrow krzaku[III]

                    Na samej wstązce srebrzystego żwiru
                    Co się nad morzem – pod krzakami winął
                    Jak sztuczna biała oprawa szafiru113
                    Spocząłem… i wzrok na błękicie zginął
                    Po morz zwierciedle zagiel myśli płynął
                    J myśl smutniejsza przyszła mnie kołysać
                    Niz myśli które chcę i mogę pisać.

                    Smutne! Myślicie że grzechów siedmioro[IV]
                    Przyszło mię dręczyć… lub łza emigranta…
                    Nie – ach myślałem że już madreporą
                    Stało się ramię biednego Cerwanta
                    Ramię nieszczęsne które zaczynało
                    Czuć ze się jakiś duch oblekał w ciało…
k. 24v

[1] Cerwantes – Miguel de Cervantes Saavedra (1547–1616), pisarz hiszpański, w 1571 roku
uczestniczył w bitwie morskiej z Turkami pod Lepanto, gdzie miał jakoby stracić rękę.

Zob. Galeria oraz Blog, wpis autorstwa E. Janion i L. Janion „Ramię Cervantesa i dylematy cielesności”

[2] madrepory – rodzaj zwierzokrzewów, polip koralowy w ciepłych morzach. Zob. Galeria

[I] Zdaniem M. Kridla pierwotna wersja tego wiersza to: „Przeszkodą – a bez Mojżesza nie małą”.

[II] Początkowe wyrazy tego wersu napisane na innych, przekreślonych słowach, trudno czytelnych.
M. Kridl odczytuje tę pierwotną wersję jako „Wnet zaś nadę”, opatrując jednak to odczytanie
znakiem zapytania.

[III] grotę – wyraz napisany na innym, skreślonym, nieczytelnym. M. Kridl odczytuje to słowo
jako: „miejsće”, ale to raczej wersja niepewna. M. Kridl w DW oraz Z. Przychodniak odczytują:
„miejsce”.

[IV] Jak – pierwotnie „Jako”.