Rękopis
Powrót

I właśnie takie ciężkie i nietrafne
Z ust wychodziły moich parabole,
Kiedy żądałem, by słowa jak Dafne
W laur przemienione kładły się na czole
Zapomnianego przez ludzi Greczyna,
Lecz że świat taki – to nie moja wina.

Może bym także chciał (to wszystko mary),
By jaki człowiek spotkawszy w ulicy
Moją figurę… włożył okulary…
Po diabła nosić sławę w tajemnicy,
Cieszył się Dante… gdy przekupka rzekła:
Patrzcie! ten człowiek dziś powrócił z piekła…

Ja bardzo lubię sławę popularną,
Lękam się bardzo wymuskanej sławy,
Dlatego każę na bibułę czarną
Bić nowe dzieło… gołe – bez oprawy;
I wyjdzie na świat książeczka pokorna,
Jak gdyby spod pras Bogumiła Korna.[1]

O moja głupia muzo, zapominasz
Uszanowania winnego księgarzom!
Ja nie znam Korna… mówią, że luminarz…
A zaś skład jego podobny cmentarzom,
Gdzie sobie cicho autorowie leżą,
Co lato ziemią przysypani świeżą…

A czasem zajrzy Bogumił na cmentarz,
Patrząc, czy – kiedy nie zjadł się w letargu
Jaki kalendarz – albo elementarz.

k. 21v
40
                J własnie takie cięzkie i nietrafne
                Z ust wychodziły moich parabole
                Kiedy ządałem by słowa jak Dafne
                W laur przemienione kładły się na czole
                Zapomnianego przez ludzi Greczyna
                Lecz że swiat taki – to nie moja wina

                Możebym także chciał (to wszystko mary)
                By jaki człowiek spotkawszy w ulicy[I]
                Moją figurę… włożył okulary…
                Po djabła nosić sławę w tajemnicy
                Cieszył się Dante… gdy przekupka rzekła
                Patrzcie! ten człowiek dziś powrócił z piekła…

                Ja bardzo lubię sławę popularną
                Lękam się bardzo wymuskanej sławy
                Dla tego każę na bibułę czarną
                Bić nowe dzieło… gołe – bez oprawy
                J wyjdzie na swiat książeczka pokorna
                Jak gdyby z pod pras Bogumiła Korna[II]

                O moja głupia muzo zapominasz
                Uszanowania winnego xięgarzom
                Ja nie znam Korna… mówią że luminarz…
                A zaś skład jego podobny cmentarzom
                Gdzie sobie cicho autorowie leżą
                Co lato ziemią przysypani swiezą…

                A czasem zajrzy Bogumił na cmentarz
                Patrząc czy – kiedy nie zjadł się w letargu
                Jaki kalendarz – albo elementarz.
k. 21v

[1] Bogumił Korn – Johann Gottlieb (Jan Bogumił) Korn (1765–1837), księgarz i wydawca wrocławski. Zob. Galeria

[I] jaki – napisane na pierwotnym „wszyscy”.

[II] Pod „Jak” – pierwotnie wpisany wyraz nieczytelny. M. Kridl odczytuje go jako „kłoni? kłani[ając]?” (DW).

I właśnie takie ciężkie i nietrafne
Z ust wychodziły moich parabole,
Kiedy żądałem, by słowa jak Dafne
W laur przemienione kładły się na czole
Zapomnianego przez ludzi Greczyna,
Lecz że świat taki – to nie moja wina.

Może bym także chciał (to wszystko mary),
By jaki człowiek spotkawszy w ulicy
Moją figurę… włożył okulary…
Po diabła nosić sławę w tajemnicy,
Cieszył się Dante… gdy przekupka rzekła:
Patrzcie! ten człowiek dziś powrócił z piekła…

Ja bardzo lubię sławę popularną,
Lękam się bardzo wymuskanej sławy,
Dlatego każę na bibułę czarną
Bić nowe dzieło… gołe – bez oprawy;
I wyjdzie na świat książeczka pokorna,
Jak gdyby spod pras Bogumiła Korna.[1]

O moja głupia muzo, zapominasz
Uszanowania winnego księgarzom!
Ja nie znam Korna… mówią, że luminarz…
A zaś skład jego podobny cmentarzom,
Gdzie sobie cicho autorowie leżą,
Co lato ziemią przysypani świeżą…

A czasem zajrzy Bogumił na cmentarz,
Patrząc, czy – kiedy nie zjadł się w letargu
Jaki kalendarz – albo elementarz.

k. 21v
40
                J własnie takie cięzkie i nietrafne
                Z ust wychodziły moich parabole
                Kiedy ządałem by słowa jak Dafne
                W laur przemienione kładły się na czole
                Zapomnianego przez ludzi Greczyna
                Lecz że swiat taki – to nie moja wina

                Możebym także chciał (to wszystko mary)
                By jaki człowiek spotkawszy w ulicy[I]
                Moją figurę… włożył okulary…
                Po djabła nosić sławę w tajemnicy
                Cieszył się Dante… gdy przekupka rzekła
                Patrzcie! ten człowiek dziś powrócił z piekła…

                Ja bardzo lubię sławę popularną
                Lękam się bardzo wymuskanej sławy
                Dla tego każę na bibułę czarną
                Bić nowe dzieło… gołe – bez oprawy
                J wyjdzie na swiat książeczka pokorna
                Jak gdyby z pod pras Bogumiła Korna[II]

                O moja głupia muzo zapominasz
                Uszanowania winnego xięgarzom
                Ja nie znam Korna… mówią że luminarz…
                A zaś skład jego podobny cmentarzom
                Gdzie sobie cicho autorowie leżą
                Co lato ziemią przysypani swiezą…

                A czasem zajrzy Bogumił na cmentarz
                Patrząc czy – kiedy nie zjadł się w letargu
                Jaki kalendarz – albo elementarz.
k. 21v

[1] Bogumił Korn – Johann Gottlieb (Jan Bogumił) Korn (1765–1837), księgarz i wydawca wrocławski. Zob. Galeria

[I] jaki – napisane na pierwotnym „wszyscy”.

[II] Pod „Jak” – pierwotnie wpisany wyraz nieczytelny. M. Kridl odczytuje go jako „kłoni? kłani[ając]?” (DW).