Rękopis
Powrót

Wołając… Greki, niechaj ginę z chwałą!
Wy mię nauczcie – jak wrogów mordować,
Jak rzucić drogę marzeń księżycową
Z umarłym sercem i z twarzą surową…

I marząc o krwi, z uczuciem tygrysa
Stężałem członki… krew czując na licu…
Słyszycie tętent… to koń Botzarisa[1]
W obóz turecki leci po księżycu,
A nim się straże obudzone zwarły,
Botzaris w Baszy namiot wpadł – umarły….

I odezwały się w górach klasztory,
A nie były to pogrzebowe dzwony,
Które kupuje na śmierć człowiek chory,
Lecz jakieś wielkie pomięszane tony
Płaczu – rozpaczy wyjące po skałach
I większy zemsty głos zamknięty w działach.

A wielkie morze – lazurowe morze,
Któremu niegdyś poświęcano w Aulis
Córy królewskie… ciebie teraz porze
Między flotami tureckiemi Miaulis,[2]
Z nim jest drewniana ateńska forteca,
Którą Kanarys brulotem oświeca….

Obadwa płyną uwieńczeni w laury
Wydarte morzu – prędkim idą lotem,
A ów Kanaris zda się jak Centaury
Na pół człowiekiem – a na pół brulotem.
Ten człowiek – śmiały.. i Pan dwóch żywiołów,
Któremi niszczy – czy ma twarz aniołów?

k. 19r
                                                                                                                              35.
Wołając… greki, niechaj ginę z chwałą
Wy mię nauczcie – jak wrogów mordować
Jak rzucić drogę marzeń xiężycową
Z umarłym sercem i z twarzą surową...

J marząc o krwi z uczuciem tygrysa
Stężałem członki… krew czując na licu…
Słyszycie tentent… to koń Botzarisa
W obóz turecki leci po xiężycu
A nim się straże obudzone zwarły
Botzaris w Baszy namiot wpadł – umarły....

J odezwały się w gorach klasztory
A nie były to pogrzebowe dzwony
Które kupuje na smierć człowiek chory
Lecz jakieś wielkie pomięszane tony
Płaczu – rospaczy wyjące po skałach
J większy zemsty głos zamknięty w działach.

A wielkie morze – lazurowe morze
Ktoremu niegdyś poswięcano w Aulis
Córy królewskie… ciebie teraz porze
Między flotami tureckiemi Miaulis
Z nim jest drewniana Ateńska forteca
Ktorą Kanarys brulotem oświeca....

Obadwa płyną uwieńczeni w laury
Wydarte morzu – prędkim idą lotem[I]
A ow Kanaris zda się jak Centaury
Napoł człowiekiem – a napół brulotem
Ten człowiek – śmiały.. i Pan dwoch zywiołów
Ktoremi niszczy – czy ma twarz Aniołow?
k. 19r

[1] Botzaris – Markos Botsaris (ok. 1790–1823), bohater greckiego powstania narodowego, Suliota. W walkach powstańczych wielokrotnie odznaczył się, dowodząc oddziałami, które odniosły liczne zwycięstwa nad przeważającymi siłami wroga. Zginął w roku 1823 pod Karpenisi
w środkowej Grecji, dowodząc 350 Suliotami przeciwko ponad dziesięciokrotnie liczebniejszym
siłom Omera Wrijonisa i Mustafy.

[2] Miaulis – Andreas Miaulis (1769–1835), admirał, za Ottona I głównodowodzący flotą grecką. W roku 1821 był dowódcą floty wyspy, z której pochodził – Hydra.

[I] lotem – pod „lo” ślad, że poeta zaczął zapisywać inne słowo.

Wołając… Greki, niechaj ginę z chwałą!
Wy mię nauczcie – jak wrogów mordować,
Jak rzucić drogę marzeń księżycową
Z umarłym sercem i z twarzą surową…

I marząc o krwi, z uczuciem tygrysa
Stężałem członki… krew czując na licu…
Słyszycie tętent… to koń Botzarisa[1]
W obóz turecki leci po księżycu,
A nim się straże obudzone zwarły,
Botzaris w Baszy namiot wpadł – umarły….

I odezwały się w górach klasztory,
A nie były to pogrzebowe dzwony,
Które kupuje na śmierć człowiek chory,
Lecz jakieś wielkie pomięszane tony
Płaczu – rozpaczy wyjące po skałach
I większy zemsty głos zamknięty w działach.

A wielkie morze – lazurowe morze,
Któremu niegdyś poświęcano w Aulis
Córy królewskie… ciebie teraz porze
Między flotami tureckiemi Miaulis,[2]
Z nim jest drewniana ateńska forteca,
Którą Kanarys brulotem oświeca….

Obadwa płyną uwieńczeni w laury
Wydarte morzu – prędkim idą lotem,
A ów Kanaris zda się jak Centaury
Na pół człowiekiem – a na pół brulotem.
Ten człowiek – śmiały.. i Pan dwóch żywiołów,
Któremi niszczy – czy ma twarz aniołów?

k. 19r
                                                                                                                              35.
Wołając… greki, niechaj ginę z chwałą
Wy mię nauczcie – jak wrogów mordować
Jak rzucić drogę marzeń xiężycową
Z umarłym sercem i z twarzą surową...

J marząc o krwi z uczuciem tygrysa
Stężałem członki… krew czując na licu…
Słyszycie tentent… to koń Botzarisa
W obóz turecki leci po xiężycu
A nim się straże obudzone zwarły
Botzaris w Baszy namiot wpadł – umarły....

J odezwały się w gorach klasztory
A nie były to pogrzebowe dzwony
Które kupuje na smierć człowiek chory
Lecz jakieś wielkie pomięszane tony
Płaczu – rospaczy wyjące po skałach
J większy zemsty głos zamknięty w działach.

A wielkie morze – lazurowe morze
Ktoremu niegdyś poswięcano w Aulis
Córy królewskie… ciebie teraz porze
Między flotami tureckiemi Miaulis
Z nim jest drewniana Ateńska forteca
Ktorą Kanarys brulotem oświeca....

Obadwa płyną uwieńczeni w laury
Wydarte morzu – prędkim idą lotem[I]
A ow Kanaris zda się jak Centaury
Napoł człowiekiem – a napół brulotem
Ten człowiek – śmiały.. i Pan dwoch zywiołów
Ktoremi niszczy – czy ma twarz Aniołow?
k. 19r

[1] Botzaris – Markos Botsaris (ok. 1790–1823), bohater greckiego powstania narodowego, Suliota. W walkach powstańczych wielokrotnie odznaczył się, dowodząc oddziałami, które odniosły liczne zwycięstwa nad przeważającymi siłami wroga. Zginął w roku 1823 pod Karpenisi
w środkowej Grecji, dowodząc 350 Suliotami przeciwko ponad dziesięciokrotnie liczebniejszym
siłom Omera Wrijonisa i Mustafy.

[2] Miaulis – Andreas Miaulis (1769–1835), admirał, za Ottona I głównodowodzący flotą grecką. W roku 1821 był dowódcą floty wyspy, z której pochodził – Hydra.

[I] lotem – pod „lo” ślad, że poeta zaczął zapisywać inne słowo.