Słowacki@eu

Romantyczny ironista, wojażer i pielgrzym – Juliusz Słowacki i jego wielka podróż

Opublikowany przez mil.chilinska@gmail.com

31 lipca 2022

Autorka: prof. Maria Kalinowska

Wykład prof. Marii Kalinowskiej z Wydziału Artes Liberales Uniwersytetu Warszawskiego wygłoszony 23 czerwca w Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie. Wykład towarzyszył wystawie „Słowacki w Libanie” (10 czerwca 2022-18 września 2022 r.).

ój komentarz będzie właściwie komentarzem do wystawy, a moja wypowiedź będzie dotyczyła inspiracji, którą jest ta wystawa, dlatego że Państwo, przygotowując w Muzeum Literatury wystawę dotyczącą Słowackiego w Libanie, skłonili nas do myślenia o podróży Słowackiego w sposób właściwie nietypowy. To znaczy patrzymy na całą podróż Słowackiego i na jego twórczość, która była inspirowana tą wielką podróżą, patrzymy, jak chcą kuratorzy wystawy, z perspektywy momentu punktu dojścia, czyli Libanu i pobytu w klasztorze w Libanie. Więc ta optyka zmienia perspektywę np. tą, którą ja się zawsze zajmowałem – początku podróży i  etapem spotkania z Grecją. Tutaj możemy spojrzeć na podróż jako całość.

Proszę państwa, będę mówiła pewnie o rzeczach i elementarnych i może o takich, o których Państwo nie słyszeli, ale będę też mówiła w imieniu całego mojego Zespołu. Pracowaliśmy przez dobrych kilka lat nad Raptularzem odnalezionym w bibliotece w Moskwie przez pana profesora Głębockiego i mój Zespół był zespołem, w którym byli badacze z wielu ośrodków, specjaliści z różnych dziedzin, osoby w różnym wieku, od doświadczonych profesorów, przez doktorantów do studentów. Powstawały na marginesie naszych prac prace i doktorskie i magisterskie.

A jaki to Raptularz? O co chodzi w tym Raptularzu? Państwo, którzy widzieli wystawę, już się orientują, co to za znalezisko w Moskwie, a szczegóły może powiem za chwilę. Jak będą już nudzić Państwa, to proszę zadać pytanie, czy powiedzieć, że już jesteście Państwo znudzeni sprawą Raptularza i podróży Słowackiego.

Pierwsza kwestia. Jak to się stało, że Słowacki zdecydował się wyruszyć w taką podróż? Wielką podróż, której trasę widzimy, a Państwo kuratorzy przygotowali na dole wspaniałą mapę, pokazującą miejsca odwiedzane przez Słowackiego. Widać, jaka to była wielka podróż i ta podróż byłaby również dzisiaj wielką podróżą, niebezpieczną podróżą. Słowacki, złego zdrowia, zdobył się na nią, ale widać, że była to dla niego ważna decyzja. Chciałbym, żeby państwo wysłuchali kilku fragmentów listów Słowackiego, w których on pisał o tym planie. Najpierw planie pobytu w klasztorze – to już jest okres późniejszy, ’37 rok, koniec podróży.

Przez miesiąc lub dwa zamierzam udać się do klasztoru. Tam będę pędził życie samotne do szwajcarskiego. Podobny towarzystwem moim będą zakonnicy ormiańscy, jeden malarz, rzymianin, który do kościoła maluje obrazy.

To jest ten moment dojścia, który jest tematem głównym wystawy w Muzeum Literatury. A jak to się wszystko zaczęło? Jak Słowacki zdobył się na taką na taką decyzję? Słowacki, kiedy wyruszył w podróż, zamierzał, chyba zamierzał, prowadzić dziennik, pisać dziennik podróży. Jest nawet taki tytuł Dziennik podróży, ale… zmienił decyzję i jego świadectwa podróży, notatki i cała dokumentacja podróży zmieniła charakter. O tym powiem za chwilę.

A teraz wróćmy do tego wątku, kiedy Słowacki zastanawia się, jak też wytłumaczyć matce, bliskim, dlaczego podejmuje się takiej wielkiej podróży? Oczywiście można powiedzieć, że to była moda, pewna moda w wieku XIX lat, moda na podróże i do Grecji i orientalne. Ale posłuchajmy, jak on pisze przed wyruszeniem w podróż:

Nie rozumiesz zapewne, moja droga, co mię do takiej nakłoniło
podroży – ja sam prawdziwie nie mogę sobie wytłumaczyć dla-›
czego z takim smutnym zapałem rzucam się w świat nieznajomy
pełny niebezpieczeństw – gdy w Grecji rozboje, w Egipcie zaraza
‹panuje. Myślisz że chcę się jeszcze [?] bardziej oddalić od ciebie – dlaczego?›

J. Słowacki, karta 1r Raptularza wschodniego

Nie wiemy, czy on to pisał do matki, czy zamierzał to skierować do kogoś innego, ale widzimy, że sam się zastanawia nad tym, co nim kierowało. Znajdujemy w jednym z listów Słowackiego takie bardzo przejmujące wyznanie. Jeżeli Państwo się interesują Słowackim, to na pewno państwo trafili na ten cytat:

Filowie odradzali mi wojaż – ale kiedy się wahałem, czy mam przedsięwziąć, czy nie, ot otworzona losem Biblia, zdecydowała mię następującym wierszem: „Kościoły asyryjskie pozdrawiają was”. Może to, droga moja, weźmiesz za przesąd, ale wierszowi temu zawierzyłem i on mię prowadzi w daleką drogę…

J. Słowacki List do matki z 24 sierpnia 1836 r., w: tenże, Listy do matki, oprac. Z Krzyżanowska, Wrocław 1990, t. 6, s. 239.

Coś jest w tej motywacji podróży po pierwsze nieokreślonego. Po drugie – on szuka też jakiejś motywacji głębszej, metafizycznej. Ale proszę Państwa, w liście do matki pisze również tuż przed wyjazdem:

Obaczę – nowe kraje, nowych ludzi, będę żył z nimi, będzie mię nosił wielbłąd karawan, pomyślę o śmierci na Grobie Chrystusa. Będę się tam modlił za tych, których kocham, a potem sercem pełnym pamiątek i obrazów. Wrócę do jakiej cichej europejskiej samotności.

J. Słowacki List do matki z 24 sierpnia 1836 r., w: tenże, Listy do matki, oprac. Z Krzyżanowska, Wrocław 1990, t. 6, s. 240.

To bardzo szczególny fragment. W tych trzech fragmentach, które tu przytoczyłam, mamy różne motywacje, prawda? Trochę metafizyczna, trochę religijna, bo mówi: pomyślę o śmierci na grobie Chrystusa, ale też taka motywacja, która była motywacją wszystkich podróżników dziewiętnastowiecznych – Chateaubrainda, Byrona. Potrzeba zobaczenia krajów egzotycznych. Potrzeba zobaczenia Orientu. Więc różne motywy, motywacje, ale możemy się zastanowić, czy to są rzeczywiste motywacje. Jak on właściwie próbuje nazwać to, co nim kieruje. Próbuje to nazwać: pielgrzymka, Orient, egzotyka.

Ale znajdujemy jeszcze jedno zdanie w tym liście, w którym on właściwie informuje matkę, że podjął taką decyzję. Matka o tym nie wiedziała. I to zdanie mi się wydaje jest najbardziej dotykające kwestii egzystencjalnych samego poety. Kiedy wczytamy się w te słowa, to widzimy, że są to słowa wielkiej piękności poetyckiej, a równocześnie są to słowa bardzo głęboko dotykające stanu ducha Słowackiego, który wyrusza w tę podróż.

Wyznaj, droga moja, że mnie jakiś niewidomy duch z miejsca na miejsce spędza – jak zamordowanego gołębia – nie pozwalając mi zasnąć, kiedy na jakiej gałęzi usiądę. Pomimo oporu, jaki nieruchawość moja stawi tej niewidomej władzy ona mnie wystrychnąć gotowa na wielkiego wojażera.

J. Słowacki List do matki z 24 sierpnia 1836 r., w: tenże, Listy do matki, oprac. Z Krzyżanowska, Wrocław 1990, t. 6, s. 240.

I mamy typowe dla Słowackiego połączenie takiej bardzo głębokiej egzystencjalnej refleksji, wyznania. On miał uczucie, że nigdzie – jako wygnaniec, jako – tak jak często pisał o sobie – Polak nie mogący znaleźć sobie miejsca w świecie, mówi o tym, że właściwie jego losem jest wieczna tułaczka. Ale zwróćcie Państwo uwagę. Każdy z Państwa, kto zajmuje się Słowackim, przeczytał różne jego teksty, wie, że jest zawsze u niego, obok tego elementu bardzo serio, poważnego, bardzo głębokich osobistych wyznań, zawsze jest element dystansu, pewnej roli, pewnego również żartu. Przecież to jest bardzo ironiczne wobec siebie samego: Ona mnie wystrychnąć gotowa na wielkiego wojażera – zaczyna się od wyznania egzystencjalnego o losie tułacza, a kończy się No może zostanę tym… wystrychnąć mnie gotowa ta władza na wielkiego wojażera. I zresztą znajdujemy w jego późniejszej korespondencji takie opowieści, że stał się bardzo modny w salonach. Wrócił z wyprawy, mógł opowiadać o tym, co widział w czasie swojej wielkiej wędrówki na Wschód.

Proszę Państwa, moglibyśmy się zastanowić nad tym, czym właściwie jest podróż romantyczna. Ja nie chcę wchodzić w szczegóły. Jest dużo prac na ten temat, ale o jednej rzeczy muszę powiedzieć. Podróż romantyczna jest podróżą zarówno przebiegającą w świecie: miejsca romantyczny podróżny ogląda, odwiedza, miejsca pięknej natury, miejsca, które są związane z historią ludzkości – nawet tak bym powiedziała – ale równocześnie my wiemy o tym, że cechą podróży romantycznej jest to, że ona też przebiega we wnętrzu bohatera. I tutaj widzimy dwie wybrane – można powiedzieć – dwie wybrane zupełnie przypadkowo ilustracje, które pokazują takie typowe romantyczne sytuacje typowych romantycznych podróżnych. Tu widzimy ilustrację z opisu podróży na Wschód Chateaubrianda. On jest w Sparcie. Jak przypomnimy sobie, kiedy pisze Chateaubriand o spotkaniu z zabytkami Sparty, to widzimy pewną wzniosłość w tym spotkaniu, widzimy również to, że on jest tutaj sam na tych ruinach, że to jest taki moment medytacji, że to jest też moment, w którym on, podróżny romantyczny, zagląda jakby do własnego wnętrza, komunikuje się ze swoim wnętrzem.

Chateaubriand pośród ruin Sparty, w: F.R. Chateaubriand, Opis podróży z Paryża do Jerozolimy, na osnowie tłum. F.S. Dmochowskiego przygot., wg oryg. uzup. i notami opatrzył P. Hertz, Warszawa 1980, s. 65.

I tu widzimy kartkę pocztową, która jest dostępna w różnych miejscach w Internecie, pocztowa z 1909 roku, która wpisuje się w te stereotypowe wyobrażenia o podróży romantycznej. Słowacki i jego doświadczenie wewnętrzne, które jest jego udziałem jako podróżnika.

Konstanty Górski, Apoteoza Słowackiego, pocztówka z ok. 1909 (Biblioteka Narodowa)

Możemy też myśleć o tej dwoistości podróży romantycznej jeszcze w inny sposób. Taki typowy dla Słowackiego. Na dole Państwo zobaczą znakomity plakat wykorzystujący ten rysunek zrobiony przez towarzysza podróży Słowackiego Zenona Brzozowskiego. Kolega podróży Juliusz Słowacki na dole przy wejściu jest ten plakat.

Zauważyli Państwo, że są tam dwa plakaty. Obok znakomicie wybranego przez kuratorów wystawy – jeden plakat to ilustracja Pruszkowskiego, reprodukcja ilustracji Pruszkowskiego do Anhellego. Dramatyczne, melancholijne wyobrażenie pustyni syberyjskiej z tego utworu, który powstał w Libanie.

Witold Pruszkowski, Śmierć Anhellego, 1879 r.

Wchodząc tutaj, widzimy reprodukcję ilustracji Słowackiego na koniu, bardzo ironiczną. Zwróćcie Państwo uwagę – lekkość tej postaci. Dzisiaj jest ta reprodukcja, to wyobrażenie Słowackiego podróżnika, jest bardzo często wykorzystywane i wydaje się, że XX i XXI wiek bardzo lubi ten dystans i tę ironię i łatwiej jest jakoś człowiekowi, czytelnikowi XX i XXI wieku, kontaktować się ze Słowackim, gdy myślmy o nim poprzez kategorię ironii. Widzimy tu pewną lekkość tej postaci, nie ma tu wzniosłości. Jest raczej gra ironiczna z romantycznym, tym poprzednio pokazywanym, wyobrażeniem podróżnego romantycznego.

Przygotowałam też w tym miejscu drugą ilustrację, która pokazuje wyspę Korfu. To jest rysunek Słowackiego. I to jest to bardzo ciekawe. Ten rysunek akurat nie jest za bardzo podobny do tych pełnych wzniosłości, np. ilustracji do podróży Chateaubrianda.

Rysunek Juliusza Słowackiego przedstawiający wyspę Korfu, karta 69r Raptularza wschodniego

Słowacki wydobywa z tego rejonu wyspy Korfu właściwie nie malowniczość, nie niezwykłość tego miejsca, wydobywa raczej coś, co może być też codziennością tego miejsca. I wydaje mi się, że te dwie ilustracje mogą nas skłonić do myślenia o tym, jak Słowacki gra, jak dystansuje się do stereotypów podróży romantycznej, równocześnie wchodząc w te stereotypy, pokazując swoje głębokie przeżycie w czasie podróży, doświadczenie wewnętrzne podróży, a równocześnie budując pewien system ironicznych luster związanych z tą podróżą.

To jest Dziennik Podróży, Otranto. I to jest pierwsza strona, dlaczego ją często reprodukujemy, pokazujemy, mówimy o niej?

Karta 1r Raptularza wschodniego

Dlatego, że ona zawiera różne elementy, różne dokumenty podróży Słowackiego. Najpierw – czytałam ten fragment – do matki, do jakiejś kobiety pisze o tym, że ze smutnym zapałem ruszam w podróż. Jest to wyznanie egzystencjalne. Ale zobaczcie Państwo. Po lewej stronie widać całe itinerarium, spisane daty podróży. Prawdopodobnie spisał je później, bo nie mógłby co do dnia przed podróżą, czy na początku podróży, zaplanować podróży tak dokładnie. Widać strój. Ile wersji interpretacji tego stroju ja już słyszałam. A to, że może grecki strój, a to muszkieter, a może to jest strój Słowackiego. Odsyłam Państwa do trzytomowego wydania i znakomitego artykułu Pani prof. Urszuli Makowskiej, która zestawiła ten strój ze strojem z czegoś, co było Magazynem Mód, z modnym projektem stroju, który zainteresował Słowackiego. Zamówił sobie? Nie wiadomo. Pani Makowska stara się to zinterpretować. A po prawej stronie wydatki. Na bluzę, na kapelusz i jeszcze jakieś tajemnicze cyfry, które zresztą pojawiają się w całym Raptularzu. Jest w naszej edycji trzytomowej Raptularza cały artykuł prof. Troszyńskiego o cyfrach. Co to są za cyfry? A to liczy wersy, a to liczy wydatki. Więc widzicie Państwo, że ta ulubiona strona wszystkich badaczy podróży pokazuje nam różne świadectwa tej podróży, wszystkie są jak gdyby zebrane na jednej stronie. Ale tych świadectw podróży jest więcej. To oczywiście wszyscy znamy – ten rysunek Słowackiego przedstawiający Grób Agememnona w Mykenach.

Rysunek Juliusza Słowackiego przedstawiający Grób Agememnona w Mykenach, karta 68v Raptularza wschodniego

Jeżeli ktoś z Państwa nie jest zorientowany. Jeśli ktoś z Państwa się nie interesuje, to od razu powiem. W tym Raptularzu znalezionym w Moskwie jednym z dwóch najważniejszych świadectw zbierających, mieszczących świadectwa podróży, nie ma Grobu Agememnona. Najprawdopodobniej tekst Grobu Agememnona – jestem o tym głęboko przekonana – powstał później, nie w czasie podróży. Ale w podróży jest coś, co jest momentalne, co jest świadectwem chwili, co jest tym momentem – świadectwem tego, co zobaczył w Mykenach, świadectwem, jak widział Grób Agememnona.

Raptularz to starodawne słowo, archaiczne. Raptularz oznaczał właściwie brudnopis albo zbiór notatek. Jakiś notes, w którym zapisywano szybko jakieś notatki. My nazwaliśmy ten Raptularz Raptularzem wschodnim. Ten notatnik podróżny miał Słowacki ze sobą w czasie podróży. Z tym Raptularzem, w którym znajdują się wszystkie, które tutaj pokazuję i większość ilustracji na wystawie. Otóż z tym Raptularzem wiąże się historia bardzo tajemnicza i powiedziałabym sensacyjna i powiem, że uwielbiam ją opowiadać. Postaram się opowiedzieć ją w trzech słowach, w trzech zdaniach, ale jest to rzeczywiście opowieść, która jest opowieścią sensacyjną, to znaczy: jeżeli Państwo przeczytają, zajrzą Państwo do jakiejkolwiek naukowej pracy o Słowackim i jego podróży sprzed 2010 roku to znajdziecie Państwo informacje, że ten Raptularz, czyli ten podręczny notes Słowackiego, spłonął w czasie II wojny światowej. Wszyscy o tym wiedzieliśmy. Kiedy ja pracowałam nad edycją Podróży, tekstu poematu, dostałam taką tajną wiadomość, poufną, że ktoś znalazł ten zaginiony Raptularz w Moskwie. Nie bardzo chciałam w to wierzyć, a jeszcze bardziej nie wierzyli w to moi koledzy, którym powtórzyłam tę plotkę. I rzeczywiście. Okazało się, że to jest prawda. Ten Raptularz, bezcenny, zaraz zobaczymy, jakie tutaj są utwory, ten bezcenny Raptularz zniknął w czasie II wojny świtowej. I wszędzie Państwo przeczytają tak: a może spłonął w 1939 roku, a może spłonął w czasie powstania warszawskiego, nie wiadomo, co się stało. I okazało się, że w 2010 roku Pan prof. Henryk Głębocki – historyk, który szukał materiałów do innego tematu, znalazł taki wewnętrzny katalog, udostępniono mu w bibliotece w Moskwie, inny niż oficjalnie istniejący katalog, w którym przeczytał, że jest tam właśnie brudnopis, notatnik podróżny Słowackiego. U nich w Moskwie. Udało się zamówić, zanim ta widomość się rozpowszechniła w kręgach osób zainteresowanych, udało się zamówić skany, bardzo dobre skany zrobiono nam w Moskwie. Już wtedy mieliśmy w ręku ten Raptularz. On nadal jest w Moskwie.

Jak się znalazł w Moskwie? W naszej edycji są trzy artykuły na temat losów tego Raptularza. Pisze o tym Pani prof. Urszula Makowska, Pan prof. Zbigniew Przychodniak i pisze Pan prof. Henryk Głębocki. Jeżeli sięgną Państwo do tych tekstów, to zobaczą Państwo, że każdy z nich trochę inaczej rekonstruuje losy tego Raptularza. Pewne jest to w 1939 roku robiono wielką wystawę w Krzemieńcu, wystawę jubileuszową i wypożyczono z Biblioteki Krasińskich Raptularz na tę wystawę właśnie w Krzemieńcu – w mieście Słowackiego. I wypożyczono. Pani prof. Makowska ma taką teorię, że najpierw ukryto te materiały z wystawy w Krzemieńcu, następnie, prawdopodobnie zorganizowano specjalną misję z Warszawy, tajną można powiedzieć, żeby przywieźć pewne elementy z tej wystawy do Warszawy, pewne dokumenty. Jeszcze jest jedna teoria, że z Warszawy być może zostały wywiezione na późniejsze ziemie zachodnie i dopiero stamtąd, nie wiemy czy z Krzemieńca wprost zabrane do Moskwy, czy z Warszawy, czy z ziem zachodnich. Jedno jest pewne, że nadal jest w Moskwie. I jeszcze jest druga rzecz pewna: otóż do tego momentu badacze korzystali z tego Raptularza, przed wojną, wydając Podróż. Tam były rękopisy wielu utworów. Ale nie było wówczas, do okresu 1939 roku, nie było takich możliwości reprodukowania, jakie są dzisiaj i w całości Raptularz nie był przed wojną reprodukowany. Nie znano wszystkich rysunków, niektóre znano z opisy Manfreda Kridla – znakomitego, szczegółowego opisu, ale nie widziano wszystkiego. Nie dość tego nie można było porównać rękopisu z edycjami. To wszystko świadczy o tym, że ten Raptularz jest bezcenny.

Zobaczcie Państwo, jak on się przechował, jaka jest karta znajdująca się do dzisiaj, karta biblioteczna. To można bardzo dokładnie zobaczyć. Co się zachowało! Biblioteka i Muzeum Ordynacji Krasińskich w Warszawie.

Widzą Państwo wpisany jest prof. Leon Płoszewski, który korzystał. Jest napisane, że korzysta i do jakiego celu. Wszystko przetrwało. Na szczęście wszystko się zachowało. Widać stronę z sygnaturą, nie ma żadnej wątpliwości. Więc, by zamknąć ten wątek Raptularza, co chcę w tym momencie pokazać? Chcę powiedzieć, że Raptularz pokazuje nam bardzo różne świadectwa tej podróży, bardzo różne jak gdyby wymiary. Od głęboko egzystencjalnych i można powiedzieć również religijnych świadectw życia duchowego, życia wewnętrznego Słowackiego, przez rysunki. Widzicie Państwo tutaj jeden chyba z najpiękniejszych rysunków, stateczek.

Rysunek Juliusza Słowackiego, Łódka na Nilu, karta 70r Raptularza wschodniego

Ale widzimy, tak jak powiedziałam, rachunek z Brzozowskim, kto za co zapłacił. Słowacki zapłacił służącemu za wielbłądy, a obok, na dole liściaste drzewo.

Karta 46v Raptularza wschodniego

Widzimy to, co nie bardzo interesowało wcześniejszych badaczy, edytorów, którzy interesowali się raczej tym, co jest tekstem zamkniętym, co można wydać jako coś, co jest utworem skończonym. Więc przede wszystkim Podróż z Neapolu do Ziemi Świętej, ale dzisiaj nas interesuje trochę inaczej taki notes. Interesują nas te zakupy, interesują nas świadectwa momentalne, pokazujące to, co go interesowało. Np. czy Państwo wiedzą, co to może być? Kiedyś, jeden ze studentów na zajęciach od razu zgadł, co to może być. Były różne teorie, że to zabawka jakaś dla dzieci. I to też jest ciekawe, że Słowacki mógł zwrócić na to uwagę.

Karta 61r Raptularza wschodniego z rysunkiem Juliusza Słowackiego

Głos z sali: Do przewożenia koni. Brzozowski zamówił tam stado do swojej stadniny. Tak, do przewożenia. I to jest ciekawe, czy to są te konie, czy jakieś inne obserwowane? Ale mnie się wydaje, że to nie jest takie oczywiste dla dzisiejszego czytelnika, że to jest właśnie transport koni. Bo była taka teoria, że to może jest zabawka dla dzieci.

Na przykład tutaj jest widok trochę orientalny, egzotyczny, ale Jerozolima.

Rysunek Juliusza Słowackiego na 61v karcie Raptularza wschodniego. Według ustaleń Emilii Furmanek jest to widok Jerozolimy, ujęty z tarasu klasztoru franciszkanów, usytuowanego niedaleko Nowej Bramy

I mamy w naszym tomie, w tych trzech tomach naszej edycji, dwa duże artykuły, co można odczytać z takiego rysunku. Można odczytać to, z jakiego miejsca rysował, co go mogło interesować.

Ja natomiast chciałabym powiedzieć Państwu o czymś innym. Chciałabym powiedzieć o czymś, co sobie uświadomiłam dzięki wystawie przygotowanej przez Panią Agnieszkę Papieską i Pana Jana Owczarskiego. Otóż zadałam sobie takie pytanie: jakie są etapy tej podróży, tej wielkiej podróży Słowackiego i jakie utwory wyznaczają etapy tej podróży i jak widzimy te etapy z końcowego momentu. Z punktu dojścia, czyli tego jednego z najbardziej melancholijnych, smutnych utworów literatury polskiej. Z perspektywy Anhellego, pisanego właśnie w Libanie na końcu podróży. Jaka jest jego droga Słowackiego? I nagle zobaczyłam tę podróż jak gdyby w innej perspektywie. Zaproponowałabym takie myślenie o tej podróży: najpierw jest Podróż do Ziemi Świętej z Neapolu spotkanie z Grecją, później są wiersze egipskie, to jest też ważny etap, ale o tym dziś nie chcę mówić. Wiersze egipskie są opisane znakomicie przez prof. Przychodniaka. W jakimś sensie centralnym wierszem podróży jest wiersz Porzuciwszy drogę światowych omamień… – tak sądzę, że można by zaproponować taką problematyzację i na końcu Anhelli. I te trzy teksty Podróż do Ziemi Świętej z Neapolu, która właściwie dotyczy Grecji (pierwsza pieśń jest trochę o Neapolu, ale naprawdę pisze o Grecji), wiersz tajemniczy, przejmujący Porzuciwszy drogę światowych omamień… i na końcu Anhelli. I pomyślałam sobie, że to są naprawdę trzy bardzo ważne teksty, pokazujące trzy bardzo ważne etapy tej podróży. Grecja, nie chcę Państwa zanudzić opowieścią o Grecji, bo to jest niebezpieczne, jak wejdziemy w temat grecki, spróbuję tylko pokazać kilka ilustracji. Ale o tym muszę powiedzieć. O motywacji tej podróży. Nie padała tutaj formuła, nie padło przypomnienie tezy prof. Leszka Libery, że być może jest to podróż polityczna. Nie możemy tego wykluczyć. Dużo o tym pisze prof. Głębocki, ale chyba przez najbliższe kilkadziesiąt lat tego się nie sprawdzi. To wymaga kwerendy w archiwach rosyjskich. Na razie to jest niemożliwe. W tym właśnie momencie, kiedy dla nas zbierał materiały dotyczące politycznego aspektu tej podróży. Na razie musimy czekać, ale być może była to polityczna podróż. Może nie pierwotnie, a może była również podróżą polityczną, a może ten podróżny poeta romantyczny był taką szansą ukrycia tego politycznego aspektu. On się spotyka z różnymi politykami greckimi, z Kanarisem. Różne są możliwości. Nie możemy wykluczyć aspektu politycznego.

Tutaj widzą Państwo pierwszą stronę tego rękopisu Podróży z Neapolu do Ziemi Świętej i widzicie Państwo, jak dopracowany jest to rękopis.

Karta 2r Raptularza wschodniego

Cały początek tej Podróży jest właściwie skończony i on tego nie opublikował, kiedy wrócił. To był prawie skończony utwór. Nie opublikował. Ja mam swoją teorię na ten temat. My tego dziś nie odczuwamy, ale to były pewne Słowackiego sformułowania, uruchomienie pewnych punktów widzenia, które mogłoby być zbyt drastyczne jak na owe czasy.

Tu widzimy fragment Podróży, gdzie były skreślenia.

Karta 17r Raptularza wschodniego

A tu widzimy końcowy fragment. Widzimy jak zaczynają się naprawdę skreślenia i praca na bieżąco.

Karta 44v Raptularza wschodniego

Pisał ten poemat prawdopodobnie na wyspie Syros, która była wówczas większym i bardziej ruchliwym portem niż Pireus. To było prawdziwe centrum komunikacyjne ówczesnej Grecji. Ale wracam do tego wątku trzech utworów. Te utwory, kompletnie inne w swojej tonacji. Podróż jest zarówno bardzo poważna i bardzo wzniosła i bardzo osobista głęboko, ale jednocześnie pełna poczucia humoru, ironii, pełna żartu i takie fragmenty możemy znaleźć właściwie w każdej strofie. Jeden z wielu przykładów żartu, humoru, dystansu Słowackiego:

Mówiłbym dalej, ale Pan Podstoli,
Dziady, a zwłaszcza tych Dziadów część czwarta
Uczą porządku…

Wiemy, jeśli są tutaj nauczyciele albo studenci, to wiemy, że możemy się uczyć porządku, ale nie z Dziadów, w których jest kolejność niezachowująca porządku.

…w opowiadań roli
Rysując proste ścieżki. Więc do czarta
Mego pegaza wyskoki i liczne
Opowiadania semi-historyczne.

To jeden z przykładów tej żartobliwej narracji, ironicznej. Albo inna strofa z I Pieśni:

Przypisek winien być pisany prozą.
Lecz ja nie mogę pisać tylko wierszem;
Kto by pomyślał, że mnie rymy wiozą,
Że sobie konno usiadłem na pierwszém,
A za mną drugi jedzie krok za krokiem
Rym z parasolem, z płaszczem i z tłumokiem.

Sam do siebie ma dystans. Widzimy wyraźnie, że są to meta-literackie uwagi. On nie jest już tym wzniosłym poetą, takim jakim Chateaubriand w Sparcie. To jest ktoś, kto potrafi z siebie żartować. Jeszcze jeden fragment:

A ty, co trwożysz, maleńki Cyklopie,
Zamiast nas pozrzeć zatrzymanych trwogą,
A może miłych jakiej Penelopie,
Prowadź nas w miasto – albo lotną nogą
Spiesząc przed nami, na stołach bez Harpii
Postaw nam zrazów, bifsteku i karpi.

To jest wtedy, kiedy wychodzi w Grecji.

Czyli ten poemat jest z jednej strony relacją podróżnika, ale jest też zabawą w podróż romantyczną. I to jest zupełnie niezwykłe. Zwłaszcza jest to niezwykłe jeśli przejdziemy do tego drugiego tekstu, o który mi chodzi. Ale zwróćmy uwagę na ten tekst. Ja uważam, że ten tekst – to jest subiektywne – dla mnie ten utwór jest takim utwór, w którym widzimy, że się coś wydarza, coś wydarza się niezwykłego w czasie tej podróży. Widać bramę w Jerozolimie, zapisane przez Słowackiego, jakie są bramy w Jerozolimie. Ale na górze jest rysunek i sześć wersów, które są wpisane ołówkiem, na dole te szkice przedstawiają bazylikę grobu świętego w Jerozolimie.

Karta 53v Raptularza wschodniego

Czyli to jest ten drugi w moim przekonaniu taki przełomowy moment, w którym się wydarza coś w jego duchowej podróży, jeżeli tak można powiedzieć. Przeczytajmy ten tekst. I też niesamowite, jak to jest wpisane. Tu jest atramentem, wyraźnie, a tu jest wpisane szybko, ołówkiem, tym, co miał pod ręką.

I porzuciwszy drogę światowych omamień,
I wysłuchawszy serca – gdy rzekło: Jam czyste,
Tu rzuciłem się z wielką rozpaczą na kamień,
Pod którym trzy dni martwy leżałeś, o! Chryste,
Skarzyłem się grobowi – a ta skarga była
Ani przeciwko ludziom – ani przeciw Bogu

Nie wiem, co Państwo o tym sądzą, ale mnie się wydaje, że to jest jeden z najbardziej tajemniczych wierszy Słowackiego i to jest wiersz, który z pewnością powstał po tym, kiedy on spędził noc w Bazylice Grobu Pańskiego. Tam na dole możemy zobaczyć, w takim miejscu eksponowanym, portret ojca Ryłły, który z nim spędził tę noc, odprawił mszę w Bazylice, wówczas na noc zamkniętej. I to jest jakby świadectwo tego – Po­rzu­ciw­szy dro­gę świa­to­wych oma­mień… Cała Podróż w moim przekonaniu, ta Podróż, która opisuje część grecką, jest takim poematem, w którym Słowacki jest jakby otwarty właśnie na bogactwo, nie powiem, że światowych omamień, ale na bogactwo rzeczywistości, na bogactwo i świata duchowego i kulturę i pejzaż i ludzi spotykanych. A tutaj Po­rzu­ciw­szy dro­gę świa­to­wych oma­mień… To jest niesamowite sformułowanie, bo on mówi, że porzuca… Zwróćcie Państwo uwagę, jak jest odwrócony tutaj wektor znaczeń. Ta realność to może są właśnie omamienia. I Słowacki idzie w kierunku jakiegoś spotkania duchowego, pojawia się doświadczenie nocy spędzonej przy grobie Chrystusa. Jeżeli sobie przypomnimy, że Słowacki, wyruszając w podróż, przeżywał bardzo takie głębokie zwątpienie nie tylko religijne, takie głębokie doświadczenie melancholii, to myślę, że możemy widzieć w tych momentach (o tym pisze Pani prof. Kiślak), że przełom mistyczny Słowackiego – nie nastąpił dopiero po spotkaniu z Towiańskim. Dzisiaj bylibyśmy raczej skłonni widzieć raczej ten przełom właśnie gdzieś w tej podróży. Tu się właśnie wydarza ta sprawa. I porzuciwszy drogę światowych omamień,/ I wysłuchawszy serca – gdy rzekło: Jam czyste, ale równocześnie jest skarga i jest to, co później Słowacki mówił o rozpaczy Anhellego jako rozpaczy Chrystusowej. To jest wstrząsający sposób myślenia i o religijności i o doświadczeniu melancholii.

Proszę Państwa, tu pokazuje też relację nocy przy grobie: O godzinie 8 sam jestem – klęczę na marmurze czołem oparty, czytam ewangelię – o 11-tej mąż i żona wchodzą do grobu, modlą się i całują mnie w rękę. Myśleli, że on jest osobą duchowną, nie pomylili się można powiedzieć. O 12 dzwon – zaczynają się śpiewy różnych wiar, jak ptaki zbudzone po gniazdach. Ta metafora ptaka znowu się tu pojawia. Kopta klatka – o godzinie 2 msza za Polskę – śpię nad rankiem jak dziecko po płaczu. Tego fragmentu nie mamy, ta strona zaginęła, ale była spisana wcześniej z rękopisu Słowackiego.

I ostatni moment tej podróży, ostatni tekst, też wpisany w tym Raptularzu. W Raptularzu nie ma Anhellego, ale jest jakby zarys utworu, który może by się nazywał Posielenie. Jest w każdym razie pomysł tego utworu. I o tym też jest artykuł w naszej edycji. Zatem dochodzimy do tego momentu, o którym Państwo jako kuratorzy wystawy każą nam myśleć. O Anhellim. O tekście, który jest tekstem bardzo tajemniczym, ale jeżeli Państwo maja poczucie, że nie mają kontaktu z tym tekstem, to trzeba zapamiętać, że dla kilku pokoleń czytelników to był bardzo ważny tekst. Stanowił pewien kod, który był bardzo ważny dla kilku pokoleń. I chciałabym zakończyć przypomnieniem tekstu mistycznego, który napisał Słowacki już po swojej przemianie mistycznej, ale nawiązał znowu do Anhellego. Można by powiedzieć, że Pani Agnieszka Papieska, która mówiła o tym, że Anhelli nie odbiera nadziei, tylko daje nadzieję, to tu jakby sam Słowacki poprzez Anhellego wraca do wątku uwolnienia się od poczucia melancholii, zamknięcia, wychodzi z tej pustyni syberyjskiej. Bo to jest i pustynia i Syberia.

I wstał Anhelli z grobu – za nim wszystkie duchy,
Szaman, Eloe… cała ćma z grobów wstawała
I wszystkie brały dawno porzucone ciała.

A Sybir był zaćmiony jakby zawieruchy
Ciemnymi i powietrze się ciągle mieszało,
I chmury szły, i grady błyskały, i grzmiało.

Wstaliśmy i ku Polszcze szli – a na cmentarzu
Zatrzymał Szaman ową straszną duchów zgraję
I spytał głośno: „Kogo z mogilnych nie staje?”

A wszyscy byli; – straszny i zimny grabarzu
Śmierci, gdzież jest twój oścień, gdzie zwycięstwo twoje?
Wszyscyśmy byli – i krwi naszej poszły zdroje

Ja nie wiem, czy to jest nadzieja. Ja myślę, że to jest jednak nadzieja zwłaszcza z perspektywy mistycznej.

Ilustracje i winietki: ozdobna litera M: „Tygodnik Ilustrowany 1897, nr 43, s. 838; rysunek liścia: tamże, s. 844, rysunek kwiaty: „Tygodnik Ilustrowany 1897 1897, nr 50, s. 979.